Ulica Elżbietańska w Borkowie. Ma zaledwie 600 m długości, a już piąty rok układane są na niej płyty jomb – na raty (zaledwie po kilkadziesiąt metrów rocznie).
Dotychczas zrobiono to sześć razy (ostatnio w roku 2012), utwardzając płytami, w tak długim okresie czasu, zaledwie dwie trzecie kilkusetmetrowej ulicy. Już widać, że zanim położy się resztę płyt, konieczna będzie poprawa i wymiana tych niedawno ułożonych.
Oglądając takie zdjęcia (zrobione 4.05.2014 r.) nie trzeba być fachowcem, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy płyty na Elżbietańskiej ułożono zgodnie z zasadami drogowej sztuki budowlanej i czy w żukowskim magistracie zatrudniani są specjaliści od dróg czy „drogowi znachorzy”. Ktoś przecież z ekipy burmistrza tę fuszerkę odebrał i co gorsze zapłacił za nią naszymi (podatników) pieniędzmi. Dodajmy, że przed kilkoma miesiącami ułożenie płyt było już w tym miejscu poprawiane ze skutkiem … widocznym na zdjęciach.
To takie drogowe perpetum mobile – przykład (pierwszy z brzegu) żukowskiej gospodarności.
Jak niedawno pisałem, zamiast remontować sukcesywnie poszczególne drogi w całości, to się je łata. Trochę płyt tu, trochę tam. Na tę drogę wyślemy wyrówniarkę, na tamtą sypniemy gruz budowlany, a szczęściarzom tłuczeń. I tak od lat pozornie buduje się gminne drogi, czyli wyrzuca pieniądze w drogowe błoto. A co z tego wynika? Urzędniczo-samorządowa kariera. Uzyskuje się awans, na przykład ze stanowiska kierowcy i inspektora ds. dróg na fotelik wiceburmistrza, i … nadal nadzoruje gminne drogi (oczywiście z poczuciem dobrze spełnianego obowiązku).
Piotr Cackowski