„Wielki hit i burza braw” – grzmią niektórzy spece od rodzimego show biznesu. Co ich tak rozentuzjazmowało? Powrót Polaków po dwóch latach nieobecności do „Konkursu Piosenki Eurowizji”. A kto nas tak „uszczęśliwił”? Cleo i Donatan piosenką zatytułowaną „My Słowianie”.
Podobno „widownia piszczała z zachwytu”, a chórzystki z zespołu „Mazowsze” oraz nasze modelki, „idealnie podkreślając to, co mamusie dały im w genach, podbiły serca Europejczyków”.
Nie wiem, jak inni telewidzowie, ale ja, słuchając oraz patrząc na hulanki i swawole urodziwych krajanek, nie wytężałem słuchu, lecz wytrzeszczałem oczy, mimo że podobno w tym europejskim konkursie chodzi przede wszystkim o wybranie i nagrodzenie najlepszego głosu starego kontynentu. No po prostu nie dało się powstrzymać narządu … wzroku przed prowokującą prezentacją szczególnie dwóch naszych „modelek”, którym Bozia nie poskąpiła damskich atrybutów.
Obie panie z namaszczeniem i gracją wykonywały frykcyjne ruchy, piorąc bieliznę na tarze i ubijając masło w staropolskiej maselnicy. Przyznam się, że ten „słowiański seksapil” skutecznie pozbawił mnie percepcji dźwiękowej, stąd nie zapamiętałem ani melodii polskiej piosenki, ani tym bardziej jej tekstu. I chyba o to wykonawcom oraz pomysłodawcom polskiej prezentacji w Kopenhadze chodziło, skoro Cleo i Donatan zostali finalistami „Konkursu Piosenki Eurowizji”.
Myślę, że teraz mogą nawet ten turniej tańca, akrobatyki, dziwactwa wszelakiego (trapezy, spadochrony), a także piosenki wygrać. W finale wystarczy powtórzyć numer z maselnicą i „pralką” tarką, dodając do choreografii znanego już w Europie polskiego hydraulika. Przy czym proponowałbym, aby zamiast hydraulicznego klucza dzierżył on w dłoni gadżet, który promował w TVN-e popularny nad Wisłą mistrz politycznej i obyczajowej degrengolady – pan „Twój Ruch”. Przy dobrych „ruchach” naszej trupy artystycznej I miejsce będzie jak w banku.
Żarty żartami, ale mam nadzieję, że się mylę – tak, a nie inaczej komentując Polską prezentację „piosenkarską” w stolicy Danii. Wierzę, iż występek Cleo i Donatana miał być właśnie takim, jakim był – sarkastyczno-ironicznym żartem komentującym poziom tej europejskiej rywalizacji muzycznej i nie tylko. Poziom „bardzo wysoki”, bo przecież w poprzednich konkursach nie udało się zaistnieć takim tuzom polskiej estrady, jak Mieczysław Szcześniak, Andrzej Piaseczny, Anna Maria Jopek czy Justyna Steczkowska. Jeżeli jednak się mylę to cały ten nadwiślański folklor, zaprezentowany w Kopenhadze, upokarza nie tylko polskie kobiety, upokarza polską kulturę w ogóle.
Piotr Cackowski
P.S. Użyłem nazwy duetu Cleo i Donatan, mimo że na kopenhaskiej scenie pojawiła się tylko Cleo z tancerkami.