Ścieżka rowerowa łącząca Trójmiasto z Pojezierzem Kaszubskim wciąż pozostaje w sferze marzeń cyklistów. Można by na przykład zbudować urokliwą dróżkę rowerową z Gdańska wzdłuż Raduni do Żukowa i dalej lasem przez Sitno i Dzierżążno do Kartuz. Można by, ale … co z tego? Samorządowych inicjatyw brak.
Trzeba więc samemu szukać rowerowych szlaków, bezpiecznych, omijających ruchliwe arterie komunikacyjne. W słoneczną, wrześniową niedzielę popedałowałem sobie z Żukowa na sopockie molo i z powrotem. W sumie 59 kilometrów. Którędy?
Do Sopotu trzy czwarte trasy pokonujemy z górki. Początek ścieżką rowerową wzdłuż ulicy Armii Krajowej do Pępowa i dalej w kierunku Banina chodnikiem. Później „kręcimy” jeszcze kilkaset metrów jezdnią (w niedzielę ruch samochodowy jest niewielki) i skręcamy w prawo, na drogę do Rębiechowa (wyłożoną płytami jomb).
Aby powiększyć zdjęcie kliknij prawy klawisz myszki i następnie: „Pokaż obraz”.
Za sklepem spożywczym kierujemy się do Barniewic. Po kilku kilometrach przejeżdżamy pod torami kolei metropolitarnej i jedziemy w lewo (w stronę przystanku Gdańsk Osowa).
Następnie, po pokonaniu całej ulicy Barniewickiej skręcamy w prawo i „depczemy” do trójmiejskiej obwodnicy. Tutaj musimy pokonać najbardziej niebezpieczny odcinek trasy, przejeżdżając główną drogą krajową nad obwodnicą. Dalej, jadąc w kierunku Oliwy, skręcamy w lewo w asfaltową drogę, którą docieramy do sopockiej leśniczówki.
Następnie, wyjeżdżając z lasu na ul. Reja przecinamy Aleję Niepodległości i pedałujemy do przystanku SKM Sopot Wyścigi. Stamtąd zjeżdżamy prosto nad morze (ulicą Polną). Nad brzegiem skręcamy w lewo i ścieżką rowerową docieramy do sopockiego mola.
Kupujemy wejściówkę za 7,50 zł i prowadzimy rowerek po najdłuższym drewnianym deptaku nad morzem w Europie (jak wszyscy zapewne wiedzą).
Po rozleniwiającym odpoczynku na ławce ostrogi mola, wracamy tą samą trasą. Niestety tym razem pod górkę (przez sopocki las baaardzo pod górkę). Ale nic to. Liczą się spalone kalorie i radość z zaliczonej rowerowej eskapady.
Piotr Cackowski (fot. pc)
P.S. Przy marinie można się wysiusiać (drogo jak cholera – 3 zł).