11 lat temu w „centrum” Żukowa (na skrzyżowaniu dwóch dróg krajowych nr 7 i 20) zbudowano skwerek, a na nim atrapę Raduni z mini kołem młyńskim. Ówcześni włodarze postanowili w ten sposób przywołać przemysłowe tradycje Żukowa związane z młynarstwem. Do dziś na terenie miasta znajdują się dwa ponad stuletnie młyny, a za miedzą, w Lniskach, trzeci. Niestety dobry pomysł został fatalnie zrealizowany. Sztuczny strumyczek, który miał wprawiać w ruch drewniane arcydzieło, co pewien czas „wysychał” (aż wysechł na dobre), a permanentnie łatane koło, próchniało, próchniało aż się zatrzymało i prawie rozleciało. Kolejna wiosna odsłoniła właśnie wszystkie szczegóły tej spartaczonej inwestycji. Tym razem nie ma już nawet czego łatać. I co dalej? Nowe drewniane koło, kolejnych kilka lat łatania i znowu nowe koło i tak … w koło. Nie chciałbym być złośliwy, ale ten młynarski pomnik, który miał symbolizować tradycje żukowskich młynarzy, współcześnie świadczy, jakich mamy włodarzy. Tworzą oni jakieś prowizorki (np. drogowe), jak coś zaczyna szwankować to się doraźnie usuwa usterki, łata, łata i tak w koło, w koło naokoło.
Piotr Cackowski
Rozwiązanie techniczne, a zwłaszcza montaż osi koła – na miarę XXI wieku.
Łatanie, łatanie, a koło i tak stanie.