Jerzy Żurawicz przegrał – wyrok prawomocny

Sąd Okręgowy w Gdańsku oficjalnie potwierdził dziś uprawomocnienie postanowienia z dnia 6.11.2014 r., oddalającego wniosek Jerzego Żurawicza przeciwko mojej osobie.

Przypomnę, że Jerzy Żurawicz domagał się ode mnie odszkodowania w wysokości 20 tys. zł, sprostowań oraz przeprosin na łamach prasy lokalnej za publikowanie rzekomo nieprawdziwych informacji w artykułach zatytułowanych: „Macie nie czytać, nie mówić, tylko słuchać”, „Skandalu w pałacu ciąg dalszy” i „Gambit”.

W uzasadnieniu przegranego przez Jerzego Żurawicza procesu,  Sąd napisał m.in.: „Sąd nie dał wiary zeznaniom wnioskodawcy (Jerzego Żurawicza przyp. red.), iż nigdy nie mówił, że szkoła (w Baninie przyp. red.) będzie kosztowała 16 mln zł, bowiem zupełnie coś innego wynikało z podpisanego przez niego osobiście uzasadnienia do Oświadczenia („Szacowany koszt realizacji inwestycji – 16 mln zł brutto  (k.30).

Sąd nie dał też wiary Jerzemu Żurawiczowi, że w pierwszym projekcie „też nie miało być gimnazjum”, skoro choćby z treści oświadczenia RM z dnia 28.12.2011 r. (k.29), pisma samego burmistrza z dnia 2.09.2014 r. (k.32), czy choćby opinii techniczno-ekonomicznej wynikało jednoznacznie, że projekt opracowany przez Architektura&Consulting Fudali obejmował również budynek gimnazjum z pionem administracyjnym, zaś w obecnie realizowanym projekcie nie ma mowy o gimnazjum, a jedynie o szkole podstawowej, boiskach oraz hali sportowej (…)

Wspomniane artykuły nie ujawniały poglądów politycznych ich autora. Miały natomiast na celu wskazanie okoliczności mogących świadczyć o nieprawidłowościach w zarządzaniu mieniem publicznym, co było nagłaśniane przez uczestnika (Piotra Cackowskiego przyp. red.) dużo wcześniej, niż przed ogłoszeniem zarządzenia o przeprowadzeniu wyborów w sierpniu 2014 r. (…) Nie można bowiem nikomu zabronić wyrażania swoich sądów i dokonywania ocen, o ile nie naruszają one dóbr osobistych innej osoby (…) nie można było pominąć tego, że wnioskodawca (Jerzy Żurawicz przyp. red.) był osobą publiczną, mającą działać w imieniu interesu ogółu społeczeństwa, a zatem granice krytyki oraz polemiki wobec takiej osoby były dużo większe niż w przypadku osoby nie pełniącej takiej funkcji (…) Od naruszenia reguł kampanii wyborczej należy odróżnić prawo dziennikarza do krytyki służącej napiętnowaniu przejawów nieprawidłowości życia publicznego”.

Piotr Cackowski


Dodaj komentarz