Historyczny dom rodziny mojej babci Heleny Kudzi – Żaroffe w Nowym Sączu, w którym mieszkał m.in. Jan Karski – legendarny emisariusz rządu londyńskiego.
Fragmenty artykułu zatytułowanego „Pod szczęśliwą trzynastką” Pawła Paciorka i Łukasza Połomskiego z „Dziennika Polskiego”.
„Na poddaszu tej kamienicy przy Lwowskiej w Nowym Sączu, każdy skrawek ściany opowiada historię. Przez rok było tam getto, później w sąsiedztwie mieszkali esesmani, a na parterze swoją kwaterę mieli AK-owcy. To dom rodzinny Władysława Żaroffe – ostatniego przedwojennego sądeczanina o inteligenckim pochodzeniu (…)
Najpierw trzeba przejść przez sklep z obrazami, co stanowi dobre wprowadzenie do tego, co czeka nas dalej. Po stromych i krętych jak historia schodkach wychodzi się na poddasze – przytulne od fotografii, portretów, medali, książek i… kolejnych obrazów, co sprawia wrażenie zaplecza sklepu poniżej. Tam, przy ulicy Lwowskiej 13 w Nowym Sączu, mieszka Władysław Żaroffe (…)
Władysław Żaroffe pokazuje rodzinne pamiątki zgromadzone w domu przy ul. Lwowskiej 13 w Nowym Sączu.
Nad wersalką w salonie, tuż pod skosem, wiszą zdjęcia rodziców Władysława: Waleriana i Marii, z domu Sieradzkiej. Kamienica jest własnością rodziny od 1908 roku. Ojciec, o francuskich korzeniach, „coś znaczył w Sączu”, jak mówi jego syn. Kilkakrotnie był radnym miasta, w 1912 roku założył Towarzystwo Wioślarskie na „Wenecji”, popularnym miejscu wypoczynkowym w pobliżu mostu kolejowego. Był starszym asesorem na kolei i prezesem Związku Kolejarzy Polskich w Nowym Sączu, a później w całym województwie. Nic więc dziwnego, że często gościł u siebie znamienite figury: prezydenta Stanisława Nowakowskiego, starostę dra Macieja Łacha czy burmistrza Romana Sichrawę (…)
– Władziu, robimy u ciebie kwaterę! – miał powiedzieć Zbyszek Ryś, AK-owiec i kurier, który organizował przerzuty polskich żołnierzy, szczególnie na Węgry. Przez dom Władysława Żaroffe przewinęło się wielu ludzi, których poszukiwało gestapo. Wszyscy oni, te tajemnicze postaci, przychodzący i odchodzący, znajdowali schronienie i pożywienie u Żaroffów. Potem odprowadzano ich w okolice kościoła kolejowego, i dalej na Piwniczną, Słowację i Węgry. Pod tym samym dachem ukrywał się między innymi Jan Karski – człowiek, który przekazał informację o holocauście na Zachód Europy. – Pamiętam, jak bardzo mnie zaintrygował. Zachowywał się inaczej, bardziej pewnie. Chciał, żebym pokazał mu, gdzie jest więzienie i gdzie mieszkają Żydzi – opowiada o Karskim Żaroffe. – Pytałem się o niego Rysia, ale ten nie chciał mi nic powiedzieć, chociaż byłem jednym z nich. Wiedział, że to niebezpieczne – dodaje Władysław (…)
Szereg kamienic przy Lwowskiej upodobali sobie nie tylko polscy żołnierze podziemia. – Tuż za ścianą – pokazuje gospodarz – pomieszkiwali esesmani, wyszkoleni przecież w zwalczaniu partyzantki! To coś niesamowitego, że nikt na nas nie doniósł, a sami Niemcy przez całą wojnę nic nam złego nie robili – zdumiewa się dziś AK-owiec (…)
Jest styczeń 1945 roku. Piętnastu żołnierzy Armii Czerwonej śpi na podłodze AK-owca. Nazajutrz okradają go z kilku zegarków – bez większej wartości – i częstują zupą grochową. W kilka nocy później NKWD stanie na tej samej podłodze i z bronią w ręku wyprowadzi dwudziestotrzyletniego Władysława Żaroffe do więzienia przy ulicy Pijarskiej. Chłopak rozpoznaje wśród więźniów wielu sądeczan. Ktoś pyta go, czy umie grać w szachy: – Umiem – odpowiada. Jeszcze wtedy nie wie, jak wielkie to będzie miało znaczenie. Okazuje się być najlepszy. Do gry przy jednej szachownicy zaprasza go naczelnik więzienia i Władysław wygrywa. Sytuacja powtarza się często, tym razem już w miłej atmosferze, przy kawie i ciastku. – Ja wiem, może on mojego wujka zabił? Ale w szachy raczej byłem lepszy od niego – komentuje Żaroffe. Komendant – Rosjanin, miłośnik gry królewskiej, umiał docenić lepszego rywala. – Ludzi wywozili na Sybir, a ja zostawałem – wspomina Władysław. Naczelnik wykazał się dużą wdzięcznością, zwalniając szachistę z więzienia tuż przed interwencją UB (…)
Więzienny mistrz szachowy (w jakiś czas później zostanie oficjalnie wicemistrzem Polski w korespondencyjnej grze w szachy) wyjeżdża do Kamiennej Góry, by tam poznać swoją żonę Augustynę Imielę – ślązaczkę, wracającą właśnie z emigracji we Francji. Niedługo potem kamienica przy Lwowskiej 13 pozyska drugą gospodynię, dwie małe lokatorki: córki młodych Żaroffów, i co najważniejsze – chwile spokoju i szczęścia. Minie wiele lat, zanim Augustyna Żaroffe umrze na zawał, a córki polecą za ocean. Dziś cały dom zajmują obrazy, zarówno te namalowane, jak i opowiedziane, bo do Władysława Żaroffe przychodzą ludzie i słuchają jego historii”.
Czytaj więcej: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/2829184,pod-szczesliwa-trzynastka,id,t.html
http://www.kamienicezhistoria.pl/gallery.php?body=article&name=lwowska-13&lang=pl
Kamienica należy od czasów przedwojennych do rodziny Żaroffe. Początkowo kupili ją ich przodkowie, z rodzin Sieradzkich i Jeleńskich. Mieszkali tutaj dwaj mężowie Franciszki Mierzwińskiej – Emil Sieradzki i Franciszek Jeleński, obydwaj byli powstańcy styczniowi. Maria, córka Franciszki wyszła najpierw za Lefarta, a po jego śmierci ożenił się nią Walerian Żaroffe. Był wieloletnim radnym miejskim. Jego dziełem była sądecka Wenecja – Towarzystwo Wioślarskie. Był także zapalonym członkiem Sokoła i pierwszym kierownikiem uruchomionego tam w 1919 r. kina.
Z rodziny spokrewnionej z Żarroffe, wywodziło się wielu patriotów i wojskowych. W lasach katyńskich żywot zakończył kapitan Franciszek Jeleński. Stefan Koeb był podpułkownikiem dyplomowanym, na tyle szanowanym, że kiedy odwiedził ten dom w czasie Święta Gór 1 Pułk Strzelców Podhalańskich wystawiał przed domem wartę wojskową. Urodzony tutaj Stanisław Lefart brał udział w bitwie pod Arhem w czasie II wojny światowej.
Najbardziej niezwykła historia wiąże się jednak z czasami wojennymi, kiedy dom stał się istotnym elementem w siatce konspiracyjnej organizowanej przez kuriera Zbigniewa Rysia. Sam kwaterował tutaj często, gdyż w jego domu na Matejki często szukali go Niemcy. W 1940 roku zakwaterował on w tym budynku Jana Karskiego, legendarnego emisariusza rządu londyńskiego, który na Zachód wiózł informację o Zagładzie Żydów. Władysław Żaroffe na jego życzenie oprowadził go i jego towarzysza – pułkownika po starym mieście, a od strony Dunajca. Karski chciał koniecznie zobaczyć więzienie. Podczas swojej misji, przy przekraczaniu granicy Karski dostał się w ręce Niemców i po nieudanej próbie samobójczej trafił do Muszyny, a potem do sądeckiego szpitala. Sądecka konspiracja z Rysiami na czele doprowadziła do jego ucieczki. Władysław Żaroffe jako członek Armii Krajowej, zaraz po wkroczeniu Rosjan trafił do więzienia NKWD Nowym Sączu. Jako wybitny szachista ogrywał wszystkich, w tym komendanta. Jak sam twierdzi, nie został wywieziony na Sybir, bo komendant lubił grać z silniejszym przeciwnikiem. Kto wie, być może w ten sposób szachy uratowały mu życie.
https://www.youtube.com/watch?v=9LFtN5NfDvY
Wywiad przeprowadzony w 2013 roku przez Ewę Andrzejewską z Władysławem Żaroffe – ostatnim żyjącym świadkiem wydarzeń, znanych w historii II wojny światowej jako – sądecki epizod w tajnej misji emisariusza Jana Karskiego.
Małopolskie Towarzystwo Oświatowe realizuje projekt mający na celu przybliżenie postaci Jana Karskiego — moralnego autorytetu, polskiego bohatera XX wieku o międzynarodowym wymiarze — młodzieży izraelskiej i polskiej w atrakcyjny dla niej sposób oraz poinformowanie gości z zagranicy odwiedzających Małopolskę o Janie Karskim i jego związkach z ziemią sądecką.
Przywrócenie pamięci prof. Jana Karskiego, społeczeństwu polskiemu i izraelskiemu jest najlepszym sposobem zmiany wizerunku Polski, ciągle postrzeganej, jako kraj obozów koncentracyjnych i Polaków-antysemitów. Powszechnie znana jest misja Jana Karskiego z 1942 roku, ale nie wszyscy wiedzą, że nie byłoby „Raportu Karskiego”, gdyby nie odwaga niewielkiej grupy mieszkańców Nowego Sącza.
Więcej informacji na stronie – www.karski-nowysacz.pl
Redakcja: Piotr Cackowski (zdjęcia z rodzinnego albumu)