Tadla zameldowała … niewykonanie zadania

„Czy mamy gwarancję, że Pan nie wyjdzie ze studia?”, takim prowokującym pytaniem Beata Tadla rozpoczęła rozmowę z kandydatem na prezydenta RP Andrzejem Dudą. Potem w programie TVP „Dziś wieczorem” było już tylko gorzej.

Tadla 1

Stronniczość, arogancja, nonszalancja i prostactwo, tak można by najkrócej scharakteryzować „dziennikarski” styl, jaki uprawiała prezenterka „Wiadomości”. Potraktowała ona jednego z najpoważniejszych kandydatów na  najwyższy urząd w państwie jak uczniaka – chłopczyka, którego próbowała ośmieszyć i upokorzyć. Kpiła z podważania wyników ostatnich wyborów samorządowych i pomysłodawców nadzorowania prawidłowego przebiegu najbliższych wyborów prezydenckich.

„Czy boi się pan sfałszowania wyborów?”, zadała kolejne pytanie Andrzejowi Dudzie. „Po co 50 tys. osób, które mają pilnować wyborów prezydenckich?”, kontynuowała. Propagandowe zadanie Beaty Tadli było czytelne. Inteligentny, dobrze wykształcony i wychowany krakowianin, grzecznie i skutecznie przeciwstawił się prymitywnej prowokacji. Podziwiałem jego spokój i opanowanie. Na napastliwe pytania poddenerwowanej i zestresowanej dziennikarki reagował kulturalnie, formułując merytoryczne odpowiedzi. Zwrócił uwagę na „rzetelność” telewizji „publicznej”, która wbrew misji, jaką powinna spełniać, funkcjonuje w kampanii wyborczej jak telewizja prywatna, grająca do jednej bramki, hołubiąca jednego kandydata, mimo że jest ich aż jedenastu.

Broniący się przed napastliwością dziennikarki Andrzej Duda stwierdził m.in.: „To jest niesprawiedliwe, że państwo nie traktujecie kandydatów w wyborach prezydenckich równo (…) państwo nie pokazujecie moich ważnych spotkań, wystąpień, mimo że kamera TVP na nich jest. To bardzo ciekawe”.

Odniosłem wrażenie, że Beata Tadla prowadziła rozmowę z kandydatem na prezydenta tak, jakby jej pracodawcami i autorami odczytywanych z kartki pytań byli członkowie sztabu wyborczego obecnego prezydenta. Prowadząca zaprezentowała się jako strona w rozmowie z Andrzejem Dudą, a nie neutralna dziennikarka. Była adwokatem urzędującej głowy państwa, który atakując swojego rozmówcę (niegrzecznie, wręcz prymitywnie), ma zrealizować konkretne zadanie. Jakie? Obraziłbym czytelników, udzielając oczywistej odpowiedzi.

Piotr Cackowski

P.S.

Dzień wcześniej, w tym samym programie TVP „Dziś wieczorem”, szef Beaty Tadli Piotr Kraśko, zobaczył plecy rzecznika PiS-u, który na znak protestu opuścił studio, nazywając traktowanie przez telewizję publiczną kandydata na prezydenta RP Andrzeja Dudę … farsą. Pani Tadla potwierdziła słuszność decyzji Marcina Mastalereka.

Tadla 2

 


Dodaj komentarz