Huzia na Józia, czyli prywata w państwowej telewizji

Kilkadziesiąt godzin przed drugą debatą wyborczą (prezydencką) Tomasz Lis zorganizował sobie w publicznej TV talk show p.t. „Huzia na Józia”. Przy czym, wbrew niedawnym obawom prezydenta Bronisława Komorowskiego, przysłowiowym Józiem okazał się nie on, lecz jego konkurent w wyścigu do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu – Andrzej Duda.

Żywy Tomasz Lis, w widowisku o megalomańskim tytule „Tomasz Lis na żywo”, żywcem rżnął głupa, robiąc ze swojego programu agitkę wyborczą na rzecz walczącego o reelekcję obecnego prezydenta RP. Tym razem naczelny „Newsweeka” uszył „Tomasza Lisa na żywo” wyjątkowo grubymi nićmi. Zaprosił do studia TVP Włodzimierza Cimoszewicza (senatora podobno niezależnego), europosła PO Janusza Lewandowskiego oraz Tomasza Karolaka (który mówi o sobie, że jest aktorem) i zaczęło się „huzia na Józia” (bez zaproszenia do studia „Józia”).

Praktycznie już na dzień dobry wszystko było pozamiatane. W naiwnie zaprogramowanej ustawce przeciwko Andrzejowi Dudzie pierwszy wypowiadał się pan Włodzimierz.

Cimoszka

Żeby nie było wątpliwości, od razu zapewnił, iż będzie głosował na Bronisława Komorowskiego. Odnośnie krakowianina powiedział, że „Duda  odgrywa rolę polegającą na łowieniu głosów wszelkimi metodami (…) ale tak naprawdę, nie wiemy, kim on jest?”. Moderator Lis dopowiedział jeszcze „dziś mieliśmy dzień kpin z pana Dudy” i wyemitował „obiektywnie zmontowaną” sondę, z której wynikało to, co miało wyniknąć.

Jako drugi za „huzia” w grze do jednej bramki robił pan Lewandowski.

Lewandowski

Europoseł Janusz L. kiwał nawet lepiej od Roberta L. z Bayernu, ale strzelał zdecydowanie gorzej. Fatalnie spudłował już przy pierwszym kopnięciu: „Andrzej Duda to produkt marketingowy, który zderzył się z człowiekiem z krwi i kości Bronisławem Komorowskim”. Po kolejnym podaniu piłki przez Lisa czołowy napastnik Platformy zaplątał się w dryblingu i matacząc coś o „śliskim gruncie oszustwa wyborczego”, padł na glebę po słowach „Program Dudy to jest Polska w tył zwrot (…) z realizacją obietnic Dudy, byłoby jak z bezmyślnym, nieodpowiedzialnym lądowaniem w Smoleńsku”. Masakra. Brakuje słów na komentowanie takich idiotyzmów.

Ale to nie był jeszcze koniec Lisa show na żywo. Wisienką na przedwyborczym torcie upieczonym dla urzędującego prezydenta była rozmowa Tomka dziennikarza z Tomkiem aktorem.

Karolak

Pan Karolak, który rano prowadził konwencję wyborczą Bronisława Komorowskiego w Katowicach, wieczorem w lisiej jamie telewizyjnego studia ponownie huknął „dosyć tego międlenia (…) Bronisław Komorowski jest moim prezydentem”. Uzasadnił nawet swój wybór: „bo pan prezydent pomaga kulturze, pojawia się na premierach i uczestniczył w akcji „Polska czyta Pana Tadeusza” ”. Zrobiło się bajkowo, niczym u Aleksandra Fredry. Panowie zachowywali się, jakby byli w swoim domu.  Nie ukrywając na oczach milionów Polaków obustronnej poufałości (zwracali się do siebie na ty), ucięli sobie tendencyjną pogaduchę o najważniejszym dziś wydarzeniu w kraju. „Wolnoć Tomku w swoim domku”. Bezkompromisowa, pozbawiona skrupułów prywata w państwowej telewizji. Zabrakło tylko piwka. Poczułem, że ktoś robi ze mnie, płatnika TVP, idiotę.

Piotr Cackowski (fot. pc)

 

„Huzia na Józia”, tym powiedzeniem Bronisław Komorowski uzasadniał swoją odmowę uczestnictwa w debacie z udziałem wszystkich kandydatów na prezydenta.

Huzia – okrzyk zachęcający psa do ataku lub podjudzania kogoś do bitki.

„Wolnoć Tomku w swoim domku” (jesteś u siebie i możesz robić co chcesz), cytat z bajki Aleksandra Fredry „Paweł i Gaweł”.


Dodaj komentarz